Za tych co nie mogą!!!

by Dorota

Dziewiątą edycja Wings For Life za nami. Co to były za emocje! Co to był za bieg. Dla mnie piąta edycja w tym trzeci raz w Poznaniu! Zapraszam na relację.

Bardzo tęskniłam za tym biegiem na żywo. To jest doświadczenie trudne do opowiedzenia. To trzeba przeżyć.  

Do Poznania wyruszyłam rano w dniu biegu. Organizatorzy prosili o odbiór pakietów przed 11:00. Chcąc uniknąć kolejek i niepotrzebnego stresu przed biegiem zameldowałyśmy się w hali tuż po 9:00. Do odbioru pakietów kolejek właściwie nie było. Kolejka za to całkiem spora do fotki. No ale jak to tak bez zdjęcia na ściance – no swoje trzeba odstać.

Obowiązkowa fotka

Bieg w Polsce odbywa się o godzinie 13:00. Warto pamiętać, że na całym świecie bieg odbywa się w tym samym momencie. Nie ma co narzekać na naszą godzinę bo zawsze może być gorzej. W tym roku po pandemicznych latach można było biec w 7 lokalizacjach w biegach masowych. Dodatkowo była opcja biegu wirtualnego z aplikacją. I wersja łączona – czyli bieg z aplikacją ale na zorganizowanej trasie. Każda wersja jest super i każdej towarzyszą emocję. Biegłam z aplikacją dwukrotnie w czasie pandemii i dwukrotnie już w Poznaniu. (20212020,  20192018 ) To zawsze mega emocje i frajda.

Dla mnie zawsze ta 13:00 to oznacza słońce. A biegać w upale nie znoszę i nie umiem. Dzień od rana zapowiadał się idealnie. Chłodek, zachmurzenie. Marzenie. Widać że nawet podczas rozgrzewki warunki były super. A o 13:00 ktoś włączył słońce a wyłączył po 15:00.  To się nazywa złapać okienko pogodowe.

Rozgrzewka

Po wejściu do strefy startowej około 12:00 nie było już jak się rozgrzewać. Mimo wysiłku organizatorów i zorganizowanej rozgrzewki nie było jak palcem ruszyć. To jest moment najtrudniejszy w całym biegu. Jeśli zależy Ci na miejscu w strefie to kwitniesz tam trochę. Ale to wybór każdego co woli. 
Po cudownym odliczaniu i wspólnych brawach ruszyliśmy na ulice Poznania.

Żółta, energetyczna i uśmiechnięta wstęga biegaczy rozlała się na mieście. Spójrzcie na zdjęcie poniżej. 
8000 biegaczek i biegaczy stawiło się na starcie w Poznaniu. 

To co jest piękne w tym biegu to jego cel. Biegniemy za tych co nie mogą. Cały dochód z biegu przeznaczony jest na badania nad zerwanym rdzeniem kręgowym.  Druga unikatowa sprawa to meta, która Cię goni. Dlatego praktycznie każdy może wystartować. Po prostu zrobi taki dystans jaki może a meta będzie. Podczas tego biegu jeszcze bardziej doceniam i czuję wdzięczność, że mogę realizować swoją pasję. Że po prostu mogę wstać i pobiec.

Najdłuższy dystans jaki przebiegłam to 16,5 km. Miałam apetyt w tym roku na więcej. W głowie było 18km bo przecież zdjęcie z flagą na 17km już mam. I mimo, że nie przygotowywałam się do tego biegu pod katem prędkości bo cele na ten rok inne to widziałam, ze dam z siebie wszystko.  Zaczęłam szybko. Za szybko niesiona tłumem. A może właśnie dobrze 🙂 Może to zaprocentowało?  Włączyłam aplikację aby słyszeć komunikaty. Niestety po starcie auta zamilkła. Wiedziałam jakie musze mieć średnie tempo aby dobiec do 18km. 

Żar lał się z nieba, kibice na całej trasie obecni mocno dopingowali a na punktach z wodą całe butelki wylewałam na głowę nie zwalniając tempa. 
Pierwszy punkt na 5 km  – dobra za chwilę ruszy Adam Małysz. Oby dalej, krok za krokiem do następnego punktu. Jest 10km. Kolejna woda na głowę i dalej. Sprawdzam tempo średnie jest ok. Po drodze kilka wzniesień na wiadukty ale dla mnie trasa była super. Miałam wrażenie, ze cały czas  z górki. trzymałam tempo bo przecież z górki. Nie ma co zwalniać. 13km i koniec miasta czyli koniec transportu powrotnego tramwajem. Kolejny punkt zrobiony. Mimo, iż wybiegliśmy z Poznania kibice wciąż na trasie z mega pozytywnym dopingiem.  Potem już odmierzałam każdy kilometr. Gdy przebiegłam obok flagi – 17km było w głowie huraaa. Będzie więcej. Ostatni kilometr. Każde 100 metrów się liczy. Minęło mnie auto techniczne, potem rowerzyści. Wszyscy zaczęli się oglądać. Ja każdym krokiem urywałam kolejne metry. 

ZŁAPANA!

Flagę 18 kilometra minęłam wspólnie z autem ucinając sobie krótką pogawędkę z p. Adamem i towarzyszącymi osobami.  Nie obyło się bez filmu i zdjęcia. Mega radość. 
Plan zrealizowany w 100%. W głowie może trochę więcej wiary w to na co mnie stać. 
Kolejne punkty obowiązkowe czyli zdjęcie z flagą, podróż powrotna i medal.

W tym roku na autobus czekałam 2 minuty, na tramwaj wcale. Mega brawa dla organizatorów. W latach poprzednich było różnie ale widać, że każda kolejna edycja biegu jest jeszcze lepiej przygotowywana.

Mój Ci on!

Ja dobiegłam, wróciłam na targi a masa ludzi jeszcze biegła. To jest niesamowite w tym biegu. Pamiętajcie że auto przyspiesza wraz z kolejnymi kilometrami. Jestem pełna podziwu dla wszystkich. Tych co zrobili 1km i tych co zrobili 50km. Każdy zrobił swojego maxa. 

Kilka statystyk na zdjęciu poniżej. To co robi mega wrażenie to ilość uczestniczących w wydarzeniu. Nie ma drugiego takiego biegu. Kwota zebrana dla fundacji też ogromna co daje nadzieję dla wszystkich, którzy czekają na przełom w badaniach nad zerwanym rdzeniem kręgowym.
W Poznaniu biegła Patrycja Talar, którą samochód dogonił na 53,5 kilometrze. To drugi wynik na świecie! a w pierwszej piątce są aż 3 Polki WOW!!!!
Dariusz Nożyński, który wygrał w Poznaniu przebiegając 63,93 kilometry był drugim mężczyzną na świecie przegrywając z Japończykiem Fakuda Jo zaledwie o 500m.

Ogromne brawa!!!

A teraz najważniejsze – SAFE THE DATE – 7 maja 2023 kolejna już 10 edycja Wings For Life!!! 
Do zobaczenia!

You may also like

Leave a Comment