To już taka tradycja, lekko nadszarpnięta Covidem, że w Sylwestra biegam.
Biegam w Trzebnicy od samego początku mojej biegowej przygody. Dopiero z medalem w ręku mogę świętować koniec roku.
Tak też było i w tym roku i bardzo się cieszę, że wszystko powoli wraca do normy.
To nie jest łatwa dyszka bo jak to w okolicach Trzebnicy jest pod górkę ale potem też z górki. Co roku rozgrywany jest konkurs na przebrania. Ja jeszcze w to się nie bawiłam ale dzielnie towarzyszyłam Złotowłosej przez całą trasę.
Bieg Sylwestrowy nigdy nie jest startem na czas. Często jestem dopiero na początku przygotowań do docelowych startów w nadchodzącym roku. Tak też było i tym razem ale niespodziewanie nogi niosły.
To co zaskakujące to wszystkie życiówki mam na biegach trudniejszych – tzn asfaltowych ale nie płaskich. Tak jest w przypadku 10km, gdzie życiówkę mam właśnie z Trzebnicy. Tak też jest w przypadku półmaratonu gdzie najlepszy wynik osiągnęłam na Półmaratonie Ślężańskim.
Bieg Sylwestrowy po prostu biegłam, bez żadnych założeń. A że to mój 6 start na tym biegu to trasę dobrze załam i wiedziałam co mnie czeka. Zupełnie niespodziewanie osiągnęłam drugi wynik na tej transie. Spokojnie mój drugi wynik 🙂
Potraktuję to jako dobry prognostyk na 2023 rok. A że będzie się działo to pewne!
Pozostaję wierna górą ale i na asfalcie też chcę powalczyć.
Trzymajcie kciuki!!!