Jak do tego doszło nie wiem … ale przebiegłam 21 półmaraton w tym roku. Zleciało to niesamowicie. Jeszcze przyjdzie czas na podsumowania. Dziś kilka słów o Silver Run w Srebrnej Górze bo tam ostatnio biegłam.
W Srebrnej Górze powitała mnie piękna, słoneczna pogoda i jedynie 4 stopnie na plusie. Dla mnie idealna pogoda na jesienne góry. Dla biegaczy przygotowano trasy na kilku dystansach. Można było zmierzyć się z maratonem, półmaratonem, dodatkowo przygotowano jeszcze dystans 12 i 6 km. Wszystko w cudownych Górach Sowich. Dodatkową atrakcją biegu jest start i meta w twierdzy Srebrna Góra, którą każdy zawodnik mógł zwiedzić.
Start był w samo południe. Na starcie stawiło się około 80 osób i ruszyliśmy na słoneczne i jesienne szlaki Gór Sowich.
Właściwie cały bieg uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie spieszyłam się za bardzo tylko w komforcie biegłam celebrując każdy kilometr. Praktycznie 80% trasy byłam sama na szlaku. Gdzieś przede mną pojawiała się sylwetka biegacza, którą systematycznie goniłam.
Trasa bardzo biegowa, część szlakami, część szerokimi drogami leśnymi. Suma przewyższeń to 1100m, więc przyjemnie. Na trasie dostępne były dwa punkty odżywcze, gdzie herbatka smakowała wybornie.
Na odprawie przed biegiem zwracano uwagę na bezpieczeństwo na końcówce trasy która prowadziła dookoła twierdzy. Właśnie ten odcinek podobał mi się najbardziej. Nawet nie była świadoma, że tak to wszystko zostało tam zaplanowane i zbudowane. Ostatni odcinek to bieg gdzie po lewej przepaść w dół ok 10 metrowa a po prawej też skarpa. Nagórze ścieżka o szerokości chyba metra maksymalnie 2 metrów. Super sprawa! I to tu dogoniłam ściganego biegacza, któremu dziękuję za ustąpienie z drogi. Bez tego mijanka byłaby po prostu niebezpieczna.
Nawet nie wiem kiedy minął mi ten bieg. Nagle znalazłam się przed bramą do twierdzy. Poprawiłam czapkę i bez zatrzymywania ostro pod górę do samej mety. A tam już medal, kwiaty, szampany… Ale to już historia na inny post.
21 półmaraton w tym roku ukończony. Jeszcze to do mnie nie dociera.