Półmaraton Sowiogórski biegłam po raz pierwszy. Wstępnie
zaplanowany był na wiosnę. Na szczęście organizatorzy nie odwołali wydarzenia a
jedynie przenieśli na lipiec. Szczęśliwie termin mi pasował i tak oto nadszedł
czas na trzynasty półmaraton w tym roku.
pobudce o świcie jak to w niedzielę, dosyć wcześnie pojawiliśmy się w biurze
zawodów. Wszystko sprawnie choć początkowo było wrażenie, że biegaczy niewielu.
Jednak z minuty na minutę parking się zapełniał a kolejki do WC rosły.
Po rozgrzewce przyszedł czas na wspólny start. W sumie
stawiło się ponad 300 biegaczek i biegaczy. Dzień był ciepły i słoneczny. A ja
jakaś pełna obaw. To chyba w głowie było, że to trzynasty. Do tego trasa biegu
prowadziła na Wieką Sowę – 1015 mnpm.
Obawy były zupełnie nieuzasadnione. Wszystko przebiegło
dobrze. Trasa bardzo przyjemna. Podejścia łagodne. Suma przewyższeń 139m. Nawet
dało się biec.
Na trasie właściwie nie robiłam zdjęć. Skupiona na biegu i
unikaniu pecha trzynastkowego. Do Wielkiej sowy nieustannie pięliśmy sie do
góry. Szlaki puste, pogoda dobra, szum drzew. Cudownie.
Sowa. Tam już tłum ludzi ale bez problemu można było przebiec. Do tego oklaski,
uśmiechy, okrzyku MIŁO!
Na odcinku z Wielkiej Sowy do mety na szlaku też już było
dużo turystów. To najbardziej popularne wejście na ten szczyt. Bez problemu
jednak można było biec w dół.
Prosto do mety oczywiście!
przetarcie w biegach górskich. Łatwe ścieżki, bez trudności technicznych,
podbiegi spokojne , zbiegi do ogarnięcia.
Do tego piękne Góry Sowie i trochę szaleńców biegowych.
I tak oto trzynasty półmaraton w tym roku ukończony.. #21x21w2021