Kolejna meta za mną !!!

by Dorota na przedmieściach
Dziś zapraszam Was do Krynicy Górskiej,
gdzie odbył się 10 Festiwal Biegowy.
Wielu biegaczy chwaliło tą imprezę
i w tym roku się skusiłam.

Początkowo zapisałam się na półmaraton
ale że apetyt rośnie w miarę jedzenia ostatecznie zmieniłam dystans
na 34 km.
To najdłuższy dystans na jaki się odważyłam w górach.
Płaskie asfaltowe maratony ( a mam ich na koncie 9) to pikuś 🙂
W piątek po pracy ruszyłyśmy w drogę.
Hmmm trochę daleko.
Zrobiło się nerwowo czy zdążymy odebrać pakiet przed 22.00
Na szczęście kwadrans przed dotarłyśmy 
i pakiety były nasze.
Pzez chwilę zwątpiłam bo na liście startowej widniałam dwa razy 🙂
ale okazało się że biegnie druga Dorota Cz. 🙂
Prywatna klasyfikacja sie szykowała.
Potem już szybka bułka z dżemem i spać.
W sobotę miałyśmy autobus na start już o godz 8.00.
Po około 40 min. jazdy dotarłyśmy do Mniska nad Popradem po Słowackiej stronie.
Poranny chłodek i zachmurzenie nie wskazywało na upalny dzień
ale z każdą minutą robiło się coraz cieplej .
Ten trochę długi czas oczekiwania na start ( 11:30)
umiliły przemiłe spotkania z biegaczkami.
Pierwszy raz miałyśmy okazję spotkać się w realu 🙂
Potem rozgrzewka i zgonie z radą doświadczonych biegaczy “dzida do góry”.
Ruszyliśmy ze Słowacji i przebiegliśmy przez graniczny most.
Pierwsze kilka kilometrów to ciągły podbieg drogą asfaltową 
niestety w pełnym słońcu,
które coraz mocniej przygrzewało:-(
Obawiałam się tego biegu bo to najdłuższy dystans jaki zrobiłam w górach.
I pierwszy raz biegłam bez mojej górskiej przyjaciółki Ani,
z którą do tej pory robiłam wszystkie biegi wspólnie.
Na szczęście po tych kilku kilometrach dobiegliśmy do trasy 100 km i 64 km
tak że na trasie zawsze ktoś był.
Czułam się bezpiecznie i do tego dobrze oznaczona trasa.
Pozostało tylko biec.
Już po pierwszym podejściu w słońcu widoki wynagrodziły wysiłek.
Ale znając profil trasy wiedziałam, że to dopiero wstęp.
Na trasie suma przewyższeń +1520/-1380m
Kibice na trasie dopisywali 🙂
Na pierwszym punkcie odżywczym 
spędziłam 3 minuty uzupełniając płyny i łapiąc w rękę trochę suszonych moreli.
I zaczęło się podejscie na Wierchomlę pod wyciągiem narciarskim.
Łatwo nie było 🙂
Ale zawsze po górce jest z górki.
Tu chciałam nadrobić trochę czasu.
Zbiegałam szybko uważając na kamienie.
Oczywiście z uśmiechem na twarzy 🙂
Na trasie mieszaliśmy się z biegaczami dłuższych dystansów (117, 100, 80, 64 km)
i była szansa na spotkania z ultrasami.
Po zameldowaniu się w drugim punkcie kontrolnym czasu wiedziałam że mam zapas
i nerwy trochę puściły.
Kolejnym punktem był punkt odżywczy
w schronisku Bacówka nad  Wierchomlą na 24 km trasy.
Prowadziła do niego droga bita – 6 km pod górę.
Tam dostałam jakiś mega mocy.
Pierwszy raz biegłam z kijami i zrobiłam z nich użytek.
Krok za krokiem cisnęłam w górę, nadając tempo rekami i nogi musiały nadążyć.
Z dumą powiem, że minęłam mnóstwo osób na tym podejściu.
Żwawym krokiem mijałam nawet biegnących 🙂
Dotarłam do punktu 2,5 godziny przed limitem.
Zjadłam drożdżówkę popiłam colą , uzupełniłam wodę i po 7 minutach ruszyłam dalej.
Wiedziałam, że teraz na zmęczonych nogach czeka podejście
 na Runek (1080m).
Na tasie zrobiło się luźniej.
Ja parłam do przodu atakując skurcze magnezem 
i podgryzając batona. 
Gdy dotarłam na Runek schowałam kije do plecaka 
i ruszyłam w dół.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy bo czułam, że jest szansa 
skończyć dystans poniżej 6 godz.
Mając w pamięci Rzeźniczka  nie wypowiadałam tego na głos.
Po ostatnim zbiegu już Krynica i prosta do mety:-) 
Na mecie sama chyba byłam zaskoczona że zrobiłam to. Czułam zapas sił.
Gdy pomyślałam o moim kolejnym starcie na Górskim Maratonie Ślężańskim
czułam że te 7 km więcej jest w moim zasięgu!
Teraz powinny się pokazać zdjęcia z Krynicy, 
spaceru po mieście, czy ścieżki w chmurach
ale brak bo wszystko zmienił telefon od męża,
 który złamał w domu! na ogrodzie! nogę w 3 miejscach ;-(
Pędem wracałam do domu 
ale do Krynicy jeszcze pewno wrócę 🙂

You may also like

1 comment

OdnowionaJa 20 września, 2019 - 11:52 am

Ciężka trasa, ale za to jaka piękna. Podziwiam szczerze, biję brawo z całych sił. :)))

Reply

Leave a Comment