Dzisiaj sobota więc zgodnie z postanowieniem z piątku miałam się wyspać. Nie mówię tu o jakimś szaleństwie – 7 rano to luksus. Cały tydzień wstaję o 5 od 7 w pracy, więc na prawdę nie chciałam wiele. Organizm jednak wie swoje i o 5 otworzyłam oko. Do szóstej, sama przed sobą, udawałam że śpię i w końcu powiedziałam dość. Wstałam wzięłam psa i poszłam w łąki.
A na łąkach bez marzenie w pełnym rozkwicie.
Czarny bez u na w domu |
Natargałam więc bzu do domu. W wazon wstawiłam i od razu szczęśliwa byłam że tak wcześnie wstałam.
Czarny bez i młynek
|
Kwiaty pięknie pachniały i cudnie wyglądały a ja przecież bez śniadania byłam więc prędziutko zamieszałam i zrobiłam cudo… czyli kwiaty bzu w cieście naleśnikowym.
Zawsze odcinam łodygi dopiero po usmażeniu na jednej stronie. Dzięki temu łatwiej jest maczać kwiaty w cieście 🙂
Ach nie ma to jak wcześnie wstać 🙂
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
Dorota
4 komentarze
Witaj Dorotko
takiego specjału to ja jeszcze nie widziałam, a tym bardziej nie jadłam. Zaciekawiłaś mnie.
Pozdrawiam
Marta
Ja również pierwsze widzę 🙂
Zapraszam do spróbowania bo bez się kończy 🙂
W przyszłym roku koniecznie muszę to wypróbować, ale zapach czarnego bzu mnie odstręcza, niestety… bo baldachy kwiatowe są piękne :))