Pierwsze zawody w pandemii

by Dorota na przedmieściach

 Tegoroczna edycja Biegu Rzeźnika z pewnością była wyjątkowa.

Ze względów epidemiologicznych bardzo długo nie było wiadomo czy impreza w góle się odbędzie.

Wielu biegaczy zaprzestało treningów nie czując celu. 

Ja regularnie biegałam i trzymałam kciuki.

W końcu nadeszła upragniona wiadomość, że bieg się odbęzie.

czywiście w mocno zmienionej formule , z reżimem sanitarnym.

Po pierwsze start i meta były otwarte przez 10 dni. 

Każdy z uczestników mógł wybrać swój czas startu.

Dzięki temu organizatorzy uniknęli ewentualnych zbiorowisk , tłumów na trasie czy na starcie.

Drugą znaczącą zmianą było brak punktów odżywczych.

I o ile w przypadku biegów krótszych jesteś w stanie wziąć ze sobą jedzenie i picie to przy dystansach 54 km czy ponad 80 to było duże utrudnienie.

Część z biegaczy również z tego powodu przeniosła swój start na następny rok .

Ja zdecydowałam się pojechać 🙂 

Mój dystans Rzeźniczka to 26 km czyli bez wsparcia punktów odżywczych do ogarnięcia.

I tak pojawiłąm się w Cisnej szczęsliwa, że po tylu tygodniach izolacji mogę podziwiać Bieszczady.

I tu czas wspomnieć o trzecim powodzie wyjątkowości tegorocznej edycji.

Jeszcze przed startem obserwowałam biegaczy którzy już pokonywali trasy.

Wszędzie w relacjach i uwagach pojawiała się jedno słowo BŁOTO.

Pomyślałam sobie co tam, rok temu też było błotniście ( Rzeźniczek 2019).

A potem cały tydzień lało w Bieszczadach. 

Dzień przed startem rozmawiałam z bardzo doświadczonym kolegą, który przebiegł już nie jedno.

Jego podsumowanie trasy – błoto, dużo błota, wszędzie błoto:-)

I to były prorocze słowa.
W dniu kiedy ja startowałam na trasie pokazało się słońce.Jednak błoto nie zdążyło już wyschnąć 🙂
Trasa była zmieniona w tym roku z uwagi na pandemię.
Właściwie non stop było błoto.
Ja się nawet nie podejrzewałam, że potrafię biec a szczególnie zbiegać w takich warunkach.
Zabawa była przednia.
Zaliczyłam ze dwie wywrotki ale tak jak zaraz na starcie tak i tuz przed metą organizator zadbał o przeprawę przez rzekę 🙂
i jest w końcu meta 🙂 
Tak wyglądałam na mecie po umyciu 🙂 w rzece …
no comments.
Tegoroczna edycja była inna,  wyjątkowa, covidowa
ale cudownie że się odbyła. 
Brawo dla organizatorów za determinację, super organizację 
i wciąż niesamowitą atmosferę.
W tym roku w Bieszczadach wędrowałam ponad tydzień,
a i tak mam niedosyt.
Było kilka szczytów, bieganie…
 no i regeneracyjne moczenie nóg w strumieniach 🙂
Do zobaczenia za rok !!!
Dziękuję że zatrzymaliście się na chwilę na przedmieściach
`

                 Dorota

You may also like

2 komentarze

Anonimowy 21 sierpnia, 2020 - 9:09 pm

Dla Ciebie czas się nie zatrzymał..to Ty uciekasz czasowi:)))Chyba nie ja pierwsza to mówię???Brawo,Doroto.Ewa

Reply
Latte House 23 sierpnia, 2020 - 8:40 pm

Gratuluję siły i wytrwałości:-)
pozdrawiam ciepło

Reply

Skomentuj Latte House Cancel Reply