Od dawna już wzdychałam do dyni Baby boo.
W akcie desperacji zakupiłam nasiona na wiosnę i wsadziłam w dopiero co powstającym ogródku.
Urosło co wyrosło (tutaj) ale baby boo to nie jest.
Niezrażona ogrodniczym niepowodzeniem obstawiłam dom i taras równie pięknymi klasycznymi pomarańczakami.
Aż tu pewnego dnia dzwoni do mnie Pan Mąż z pytaniem – Czy ty nie szukałaś takich małych białych dyni?
Ja? TAK!
No i pojawiło się ich kilka w domu a ja cieszę się jak dziecko.
I cieszę się podwójnie bo myślałam że Pan Mąż nie słucha a słucha !!!
Teraz chodzę po domu i przestawiam, kombinuję, zdjęcia cykam i nie mogę się nacieszyć.
Zastanawiam się tylko czy ktokolwiek moja radość rozumie :-)?
Po głowie chodzi mi już pewna aranżacja ale to już wkrótce
Miłego weekendu wszystkim życzę
Dziękuję że zatrzymaliście się na
chwilę na przedmieściach
Dorota
chwilę na przedmieściach
Dorota
8 komentarzy
Tez poluje na te dynie, bo jestem w nich zakochana, ale na mojej wsi ich nie ma :((((((( ale nie poddaje się, wierzę, ze i ja dopadnę kiedys ich nasionka :))))
piękne aranżacje i zupełnie rozumiem Twój zachwyt 🙂
🙂 ja przeszukałam sieć i nasionka dopadłam Dzięki za odwiedziny
Jak najbardziej rozumiem Twój zachwyt i zazdroszczę maleństw:) Są śliczne, ja chyba jeszcze takich nie widziałam! I wyrastają tak sobie z nasionek? (no, wiem, że z nasionek, ale że i u mnie by mogły?) Cudne:)
Podobno z nasionek 🙂 a czy tak u nas to przetestuję
Śliczne są , u nas w trójmieście takich nie spotkałam .Piękna jesienna ozdoba:). Może uda Ci się zasuszyć nasionka z nich:)) I na drugi rok sama będziesz miała swoje na ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie Dorcia.
Dobry pomysł Jedna poświęcę na nasionka!
Rozumiem, nawet bardzo 🙂 I tęsknię za baby boo. W sklepach znaleźć je baaardzo trudno, ogródka nie posiadam. Pozostaje chyba … farba … 😉 Wielkie brawa dla Pana Męża, potrafi słuchać, co u facetów zdarza się rzadziej niż rzadko. Pozdrawiam – M.
Pan Mąż blady i dumny 🙂