Od dzieciństwa uwielbiam ten czas oczekiwania.
Raz w życiu przeszukałam pół mieszkania znalazłam
prezent wcześniej i to były najgorsze święta.
Od tamtej pory nawet jak wiedziałam gdzie
mama schowała prezent dla mnie to nie zaglądałam.
Oczekiwanie na wigilię zawsze miało w sobie magię.
Ta cała krzątanina, przygotowania, pierwsza gwiazdka…
Od razu się to czuje.
Ze św. Mikołajem nie zawsze tak było.
Trochę w dzieciństwie miałam namieszane.
Raz to św. Mikołaj, w szkole mikołajki broń Boże ze świętym.
Po drodze jeszcze jakiś Gwiazdor, Dziadek Mróz i cała masa innych odmian.
Jednak u nas w domu to zawsze był święty Mikołaj.
I nie w wersji z reklamy coca-coli ale w wersji biskupa z laską.
Moje dzieciaki od małego wiedziały co i jak
i czekały na świętego Mikołaja.
Dodatkowo wprowadziłam nową tradycję czyli pieczenie ciastek dla Niego.
Bo przecież zmęczony, bo biega od dziecka do dziecka
i czasem chce przysiąść i coś schrupać i popić.
Znane za oceanem ale czemu nie czerpać wzorców?
Zwyczaj ten przyjął się u nas.
Dzięki temu mamy też czas przygotowań na przyjście świętego Mikołaja.
Jest czas oczekiwania i radości.
Zatem pieczemy ciasteczka, zostawiamy wieczorkiem 5 grudnia
a 6 rano pędzimy zobaczyć czy był.
Zawsze ważne jest nie tylko czy zostawił prezent
ale czy spróbował ciastek, czy wypił mleko, no i czy smakowało?
Oczywiście marchewka dla renifera też musi być.
Jako mama zawsze pamiętałam aby ciasteczka schrupać,
mleko wypić. Tylko ta marchewka z mlekiem na noc nie do końca mi pasuje 🙂
I mimo, że dzieciaki większe to i tak ciastka pieczemy.
Niech dzieje się magia.
W tym roku piekliśmy ciasteczka miodowe z przyprawą do piernika.
Już pachnie świętami – link.
Pobawiliśmy się stempelkiem.
Dodatkowo dla każdego upiekliśmy ciastko imienne.
Jutro zjeżdżają goście z małą Tośką.
Magii będzie więcej 🙂
Miłego weekendu wszystkim życzę.
I oby skarpety, buty czy co tam tradycyjnie jest były pełne 🙂
P.S. zdjęcia takie sobie ale ludzie ciemno i ciemno i nic się nie da zrobić 🙂
Dziękuję że zatrzymaliście się na
chwilę na przedmieściach
Dorota
chwilę na przedmieściach
Dorota
8 komentarzy
Hej! My też zawsze zostawiamy dla Mikołaja ciasteczka a później mąż jak wychodzi wcześnie do pracy je chrupie i zostawia zawsze jedno nadgryzione ; p 🙂 Pyszne zdjęcia! Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pozdrawiam i smacznego dla męża 🙂
🙂 ha, nie uwierzysz, ale mam podobny zestaw i nawet taką butelkę przystrojoną w gwiazdkę….wszystko czeka przygotowane dla Mikołaja i reniferów…czas magii…przyznam, że po części wyczarowany u nas dzięki Tobie:) dziękuję i bardzo ciepło pozdrawiam:)
🙂 ha wierzę, wierzę.
Pozdrawiam Was serdecznie
Piękna tradycja takie zostawianie dla zmęczonego Mikołaja poczęstunku, w dodatku jak pięknie sie on prezentuje 🙂 u mnie tez był dzis Mikołaj, zapraszam na iglanitkaraczekpara.blogspot.co.uk pozdrawiam, pięknie tu u Ciebie
zajrzałam 🙂 dzięki za zaproszenie
Super, do takiego domku Mikołaj przychodzi z przyjemnością.
Pozdrawiam
Myszy w tym roku też zostawią ciasteczka – ale pod choinką, żeby Mikołaj miał co chrupnąć na drogę i nabrał sił przy noszeniu kolejnych prezentów.