Od dawna wypatrywałam odpowiedniego pieńka do zaadaptowania na potrzeby podręcznego stołka. Pan Mąż kupuje drewno do kominka już porąbane więc to źródło odpadało.
Inspiracje w sieci kłuły moje oczy a ja dalej szukałam tego wymarzonego.
Aż tu pewnego dnia podczas wizyty na wsi, u mamy, zobaczyłam go. Stał sobie w stodole pod ścianą zapomniany przez wszystkich. Wiedziałam ze będzie odpowiedni bo swoje odstał więc wysechł i co miało popękać to już strzeliło. Powierzchnię ścięcia miał w miarę prostą czyli na odstawienie kubka będzie ok.
Przywiozłam do domu i zaczęło się szlifowanie – ręczne bo żadnymi narzędziami nie dysponuję. A co tam paznokci trochę natraciłam 🙂
Potem wymyśliłam że idealnie pasowałby jako lekko wybielony. I tu dzięki wskazówką w internecie zastosowałam najprostszy wybielacz. Zlewałam pieniek wielokrotnie ( w misce aby nic innego nie wypalić). Potem był już tylko czas na prażenie w słoneczku. na koniec podkleiłam grubym filcem i oto jest.
Sprawdza się znakomicie w moim nowiutkim miejscu do czytania. Jest już prawe gotowe przed długimi zimowymi wieczorami. Szukam lampy i jak ją odnajdę to na pewno pokażę cały kącik.
Dziękuję że zatrzymaliście się na
chwilę na przedmieściach
Dorota
chwilę na przedmieściach
Dorota
7 komentarzy
Powiem tak: JEST CUDNY!!!! Nie słyszałam o tym by wybielać drewno wybielaczem. Efekt bardzo fajowy.
Takie miłe słowa od Ciebie – mistrza drewnianych cudów Dzięki bardzo!!!
"Najprostszy wybielacz"- masz na myśli ten "odzieżowy", do prania??? Oooo!
Zachwycił mnie stoliczek, muszę przejrzeć zapasy drewna opałowego 🙂
Ja użyłam najpopularniejszy i najmocniejszy na A 🙂
Wygląda pięknie, te pęknięcia-majstersztyk!
Pęka coraz bardziej odkąd grzejemy. Mam nadzieję że dotrwa do wiosny
Warto było się męczyć i tracić paznokcie, bo wygląda pięknie.